piątek, 5 lipca 2019

Moje perypetie z inwestowaniem na giełdzie

Pamiętna dla wielu poniedziałkowa sesja giełdowa była reakcją już nie tylko na wzrost kursu franka, ale i na kapitulację rządu wobec roszczeń z nierentownych kopalń. Zrobiło się czerwono i nic nie wskazuje na to, by najbliższe dni przyniosły jakąś odmianę. Wygląda też na to, że akcje banków zagoszczą w moim portfelu na znacznie dłużej niż zakładałem. Co do banków miałem częściowo rację: kurs zmieniał się znacznie w ciągu dnia. Nie oparłem się pokusie i kupiłem, być może tego pożałuję. 


Muszę się, więc nadal dużo, dużo uczyć, bo na bankach można było zarobić, ale grając mądrzej niż ja to uczyniłem. Dobrą wiadomością była jedynie wizyta kuriera, który przywiózł mi umowę z Biura Maklerskiego. To dopiero początek drogi, bo teraz przede mną oczekiwanie na jakieś papierzyska, które dostanę stamtąd pocztą tradycyjną. Dopiero one pozwolą mi otworzyć konto i zacząć z niego korzystać. A na razie zostaje mi przypuszczalnie bezczynność, dopóki któraś z moich pięciu „bombek” da się upłynnić. 


Prognozy sprawdzają się


Wczorajsza sesja, mająca przynieść trzęsienie ziemi, była dla mnie fantastyczna, bo sprzedałem trzy z pięciu spółek. Ponadto sprawdziły się moje przewidywania. Będę ten układ testował dalej, gdy tylko znów zobaczę coś podobnego jak wtedy. Sęk w tym, że nie mogę nic podobnego znaleźć. Dziś natomiast wykonałem najszybszą akcję tradingową, odkąd gram na giełdzie. Kupiłem akcje spółki detalicznej po 2,05 i w ciągu kwadransa sprzedałem po 2,08. A mogłem lepiej, ale cóż, przecież dopiero stawiam pierwsze kroki. Zachęcony sukcesem, postanowiłem spróbować raz jeszcze. Ciekawe, czy się uda. Tym razem na celowniku inna spółka. W ramach podsumowania: na tę chwilę od momentu założenia bloga zarobiłem kilkadziesiąt procent. 


Kolejne sesje giełdowe


Pamiętna sesja nie należała do udanych. W dalszym ciągu „straszył” drogi frank, ponadto nad Polską zawisła groźba masowych strajków i protestów, zapowiadanych przez „Solidarność”. W rezultacie niczego nie sprzedałem. Nie ryzykowałem też zakupów, bo trudno przewidzieć, co przyniesie nowy tydzień. Wspomniani w poprzednim wpisie spadkowicze nie odrobili strat na tyle, by trading mógł być zyskowny, a niektórzy stracili jeszcze więcej. Będę dalej śledził ich losy. 


Szwajcarska masakra frankiem



Sesja pokazała też, że giełda czasami reaguje histerycznie. Kiedy okazało się, że frank szwajcarski nagle mocno zdrożał, akcje banków poleciały na łeb, na szyję. Ale nie ma tego złego. Gdy inwestorzy w panice wyprzedali akcje banków, zaczęli w to miejsce kupować inne. Dzięki temu sprzedałem posiadane dużo wcześniej. Zarazem jednak znacząco oddaliły się moje nadzieje na sprzedaż Millenium, ale że nie akceptuję strat, nie sprzedam tych akcji w dołku. 

Zaczekam, cierpliwość zawsze popłaca. Bank należy do liderów operacji kredytowych z frankiem szwajcarskim w roli głównej, więc w sumie nic dziwnego. Dobrze, tyle o bankach. Wykorzystam bloga do sporządzania niektórych notatek i wyciągania wniosków. Tym razem chciałbym się przekonać, czy mocne spadki kursu niektórych spółek na jednej sesji stwarzają okazję do zakupu i odsprzedaży na kolejnej. Bardzo jestem ciekaw, czy dziś nastąpi dla nich odbicie – jeśli tak, to będzie to powód do uważnego przyglądania się „gorącym spadkom” jako potencjalnej okazji tradingowej.

2 komentarze:

  1. Dodruk pustego pieniądza przez banki centralne rozregulował rynek. Inwestowanie stało się znacznie trudniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podobno nadchodzi kryzys, więc może uda się kupić teraz akcje taniej.

    OdpowiedzUsuń